14-01-2013 14:15
KB#39 Tako rzecze Mistrz Gry...
W działach: Karnawał Blogowy, RPG | Odsłony: 23Pisząc swoją pierwszą karnawałową notkę wspomniałem o Macieju; dla mnie i moich kumpli bardziej znanym jako Maq - naszym (moim) MG, kiedy jeszcze mieszkałem na Kujawach i grałem dwa razy w tygodniu. Maq jeżeli miał fazę na granie, miał w sobie erpegowy flow, który pozwalał mu popłynąć z każdym scenariuszem, a to za sprawą narracji właśnie. Często opisywał coś tak plastycznie i barwnie, że siedząc tam widzieliśmy to o czym mówi. Czasami podpierał się fotografiami i mówił: "No generlanie oprócz tego co powiedziałem, wygląda to tak." - i wyjmował jakiś wydruk z ruinami budowli, sięgał numer Playboya by pokazać kapłankę Sune, lub brał do ręki jeden z setek swoich rysunków. Może właśnie to, że był rysownikiem pozwalało mu tak prowadzić narrację i opisywać świat gry.
W każdym razie Maq był moim pierwszym MG i jak się miało później okazać, najlepszym u jakiego dotychczas grałem. Od niego (lub też u niego, bo wykładów mi nie prowadził) dużo się nauczyłem. I nie o triki narracyjne tylko chodzi, lecz o samo podejście do tematu. Dzisiaj to ja jestem MG, prowadzę innym ludziom w innym mieście i na innych warunkach.
Kiedy przygotowuję scenariusz, staram się aby narracja pasowała do każdej ze scen. Gracze siedzą w karczmie, której właścielem jest Tileańczyk? Prowadzę to pierwszoosobowo, zaciągam po pseudowłosku jak Ezio Auditore, jednocześnie non stop się uśmiechając, dzięki czemu unikam tekstu "karczmarz uśmiechając się, mówi:". Nie. Sam mam banan na twarzy, dużo gestykuluję, właściwie macham rękoma i lecę z tematem. Scena, która z założenia miała być zabawna, taka jest. Łatwiej rozbawić graczy, gdy zamiast coś mówić, po prostu to robię. Tak przynajmniej mi się wydaje i z własnej praktyki wiem, że działa.
Scena, którą można określić w trzech słowach: krew, pot i łzy ma z kolei inną narrację. Zwracam uwagę na detale, opisy są dość długie, ściszam muzykę, w tej jednej chwili, ważni BN rosną rangą niemal do poziomu BG, dostają niemal tyle samo czasu antenowego co oni. Staram się budować napięcie jak Hitchcock: jest mocny start, a później jest tylko "bardziej". Opowiadam powoli, jest dużo epitetów, masa porównań. Gdy nadchodzi katharsis, gdy BN/BG po długim opisie ginie gdzieś w tłumie wrogów, nie mówię, że zginął. My już to wiemy, wszyscy przy stole wiedzą. Przez opis., który ukazał beznadziejność i trwogę sytuacji, pomijam słowa "ginie", "śmierć", "poległ". I wiem, że wyszło dobrze, jeżeli widzę w oczach graczy łzy (serio), albo gdy ich twarze zdają się mówić "jesteś podły, chory, zły, ale przy tym dobry. dzięki.".
Narracja zmienia się w zależności od sytuacji, a przede wszystkim od efektu/emocji jaki chcę wywowałać na/w graczach. A systemy, które lubię tak prowadzić i w nie grać? Młotek, Zew, Świat Mroku.
To tyle ;)